Wycieczka bardzo się udała. Zwiedziliśmy wiele niezwykłych miejsc, kilka razy byliśmy za granicą - w Czechach i na Słowacji. Zapraszamy na relację z każdego dnia naszego pobytu w Jaworzynce.
04.09.2016
Wyjechaliśmy rano pociągiem do Bielska - Białej, skąd dalej udaliśmy się do Wisły. Droga do Jaworzynki z Wisły była bogata w piękne widoki: wszędzie góry, lasy, potoki. Ok. godziny 14 dotarliśmy na miejsce - do Centrum Wypoczynkowo - Szkoleniowego "Jaworzynka".
Po krótkim wypoczynku udaliśmy się do wyjątkowego miejsca - na Trójstyk. Miejsce niezwykłe, gdyż łączą się w nim granice trzech państw - Polski, Czech i Słowacji. Polskę ze Słowacją dzieli potok - niestety, most łączący oba państwa został zerwany i nadal jest nienaprawiony, więc ciężko dostać się na drugą stronę. Polskę z Czechami łączy jedna droga, zatem na szczęście komunikacja między tymi państwami nie jest utrudniona.
Na Trójstyku zawsze można spotkać Czechów i Słowaków - tym bardziej przy pięknej pogodzie. Aby dotrzeć w to miejsce, trzeba przejść ok. 30 minut z naszego hotelu przez góry. Warto :)
Tego dnia zwiedziliśmy również Kościół Matki Boskiej Frydeckiej w Jaworzynce. Pierwsza murowana kaplica pw. Matki Boskiej Frydeckiej w Jaworzynce-Trzycatku powstała w 1866. Wezwanie pochodzi od kopii figury Matki Boskiej jaką onegdaj przywieźli ze sobą pielgrzymi z Frydku.
05.09.2016
Poniedziałek przywitał nas deszczem, jednakże nie poddaliśmy się pogodzie.
Pojechaliśmy do Istebnej. Ta miejscowość turystyczna położona jest w Beskidzie Śląskim w pobliżu granicy z Czechami i Słowacją na zboczach Złotego Gronia na wysokości 590–620 m n.p.m. Krajobraz miejscowości to głównie tereny górzyste z zalesieniami. Przez miejscowość przepływa rzeka Olza. Wraz z Jaworzynką i Koniakowem tworzy tzw. Beskidzką Trójwieś.
Zwiedzanie Istebnej rozpoczęliśmy od Chaty Jana Kawuloka - zabytkowej izby regionalnej, która powstała w 1863 roku. Należała kiedyś do Jana Kawuloka, wybitnego propagatora kultury regionalnej, twórcy instrumentów ludowych i gawędziarza z Istebnej. Po jego śmierci, opiekę nad domem przejęła córka - gawędziarka Zuzanna Kawulok, a pomaga jej w tym kustosz chaty, folklorysta z zamiłowania - Janusz Macoszek (Ślązak Roku 2010).
Podczas naszej wizyty w Chacie dowiedzieliśmy się wiele o tym miejscu, zobaczyliśmy różne przedmioty, jakimi dawniej się posługiwano, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Miejsce niezwykłe, polecamy do odwiedzin! Więcej TUTAJ.
Deszcz chwilowo ustał, zatem wybrałyśmy się dalej na górę Złoty Groń (707 m n.p.m). Na jej szczycie stoi luksusowy hotel. Spędziłyśmy tam trochę czasu, po czym wróciłyśmy do Istebnej.
Tam udałyśmy się do Gminnego Ośrodka Kultury, gdzie mogłyśmy podziwiać wspaniałe rękodzieła oraz największą na świecie koronkę koniakowską.
Koniakowska koronka została wpisana do „Księgi rekordów Guinnessa”! Dzieło pięciu koronczarek z Koniakowa ma 5 metrów średnicy, waży 5 kg, składa się 8 tysięcy elementów i 50 km nici. Największa koronka koniakowska świata powstawała prawie pół roku!
Następnie zwiedziłyśmy parafię pod wezwaniem Dobrego Pasterza w Istebnej, a potem Leśny Ośrodek Edukacji Ekologicznej. Jest on otoczony przez Ogród Roślin Beskidu Śląskiego. Na obiekt, składają się: miejsce postojowe, sieć ścieżek edukacyjnych, którymi można przechadzać się wśród ciekawych gatunków roślin, zarówno ozdobnych, jak i typowych dla lokalnych zbiorowisk, plac widokowy wraz z mini amfiteatrem. Powstał tu również oryginalny, ekologiczny plac zabaw dla dzieci i wybudowano wiatę edukacyjną o konstrukcji drewnianej, z ławkami w środku, spełniającą rolę leśnej klasy.
Ostatnim punktem dnia było przejście do amfiteatru. W skład kompleksu wchodzą:
- Amfiteatr „Pod Skocznią” – miejsce odbywania się najważniejszych imprez kulturalnych,
- Gminy Istebna,
- boisko o wymiarach 91m x 54 m, boisko do siatkówki plażowej,
- pole do odpoczynku biwakowego,
- szałas z grillem, zaplecze gastronomiczne,
- szatnie, toalety,
- oświetlone trasy nartorolkowe, a zimą trasy biegowe.
06.09.2016
We wtorek udaliśmy się do Cieszyna. Niestety, pogoda dalej nas nie rozpieszczała, jednakże nie poddawaliśmy się jej. Zwiedziliśmy rynek i okoliczne uliczki, a następnie udaliśmy się na Wzgórze Zamkowe. Zobaczyliśmy tam Rotundę św. Mikołaja i św. Wacława, która widnieje na banknotach 20zł.
Kilka osób wybrało się na Wieżę Piastową. Zakupiliśmy pamiątki i pyszne Śląskie Szkloki.
Następnie udaliśmy się na drugą część miasta do Czech. Współczesne administracyjne pojęcie „miasto Czeski Cieszyn” odnosi się do lewobrzeżnej części, stanowiącego pod względem przestrzennym jedną całość, ośrodka miejskiego, którego część prawobrzeżna należy do Polski i nosi oficjalną nazwę „Cieszyn”. Większość cieszyńskich zabytków, skupionych na obszarze Starego Miasta, znajduje się obecnie w polskiej części miasta. Na lewym brzegu Olzy dominuje zabudowa XIX-wieczna (historyzm i secesja) oraz międzywojenna (modernizm).
Po przekroczeniu rzeki Olzy udaliśmy się na czeski rynek. Tam zrobiliśmy sobie czas wolny. Zwiedzaliśmy Czeski Cieszyn, udaliśmy się na zakupy oraz na dworzec kolejowy w celu sprawdzenia połączeń.
Wróciliśmy później do Cieszyna, a stamtąd do Jaworzynki.
07.09.2016
Środa powitała nas wspaniałą pogodą. W okrojonym składzie wybrałyśmy się zatem w długą trasę, pełną przygód. Najpierw dotarłyśmy na Trójstyk Granic. W miejscu tym stoją trzy granitowe obeliski, a niedaleko znajduje się zadaszona strefa do odpoczynku.
Dalej, poruszając się żółtym szlakiem, przeszłyśmy na stronę czeską i udałyśmy się drogą, wiodącą non stop w górę, do Hrčavy. Jest to malownicza wieś gminna w Czechach w powiecie Frydek-Mistek w kraju morawsko-śląskim, nieopodal Trójstyku Granic Polski, Czech i Słowacji na wysokości 594 m n.p.m. Hrčava to druga położona najbardziej na wschód miejscowość Czech (zaraz po sąsiednim Bukowcu).
Urzekła nas drewniana zabudowa wsi. Na każdym kroku można było spotkać małe, starannie wykonane domki. Wszędzie góry i góry, nasycone zielenią, otulone złocistym płaszczem Słońca. Po drodze zwiedziłyśmy takie miejsca, jak:
- Kościół św. św. Cyryla i Metodego - drewniany, wzniesiony w 1936 r.;
- Urząd Gminy;
- szkoła podstawowa i przedszkole.
Po chwili odpoczynku przy kawie w zabytkowej gospodzie - Hospoda Pod Javorem, udałyśmy się na autobus, jadący do Markova. Stamtąd ruszyłyśmy zielonym szlakiem na podbój góry Girovej. Droga początkowo wiodła przez las, potem przez malownicze pola. Gdzieniegdzie pojawiały się pojedyncze domki. Okazało się, że dotarłyśmy do bardzo rozległej wsi o nazwie Bukovec.
Następnie, idąc zielonym szlakiem, znowu znalazłyśmy się w lesie. Ścieżka wiodła dość stromo w górę, podłoże natomiast było mokre i błotniste. Musiałyśmy uważać, żeby nie spaść. Udało nam się dojść do rozwidlenia szlaków.
Z tego miejsca było już niedaleko do Girovej Chaty. Zwiedziłyśmy schronisko turystyczne, położone w czeskiej części Beskidu Śląskiego, na wys. 790 m n.p.m., pod szczytem Girovej (840 m n.p.m.).
Trzy osoby zdecydowały się wejść na szczyt góry. Droga wiodła niemal pionowo w górę, jednak po ciężkim wysiłku wszystkie podróżniczki osiągnęły swój cel. To było wspaniałe uczucie - w głowie tysiąc różnych myśli, mimo wszystko bariery i ograniczenia pokonane, a szczyt zdobyty!
Po godzinie spędzonej na Girovej wyruszyłyśmy w kierunku Polski. Wracałyśmy inną drogą. Idąc czerwonym szlakiem, zdobyłyśmy kolejny szczyt w Czechach - Komorovský Grúň (732 m n.p.m.). Dotarłyśmy w końcu do Hrčavy. Zdziwiłyśmy się, jak bardzo jest ona rozległą wsią.
Następnie szłyśmy ponad 1 km granicą polsko - czeską, po czym doszłyśmy do Jaworzynki. Droga zawiodła nas na Wawrzaczów Groń (687m n.p.m.), skąd rozciągała się wspaniała górska panorama. 20 minut dzieliło nas od hotelu.
To był niesamowity dzień, w trakcie którego przeszłyśmy ok. 20 km po górach!
08.09.2016
Pojechałyśmy rano z Jaworzynki do Kubalonki.
Wycieczkę rozpoczęłyśmy na przełęczy Kubalonka (761m n.p.m.). Następnie wędrowałyśmy kilka kilometrów zielonym szlakiem przez las. Dotarłyśmy w końcu do Rezydencji Prezydenta RP w Wiśle. Po odpoczynku w Zameczku ruszyłyśmy pieszo w stronę Wisły Czarne.
Po długim czasie osiągnęłyśmy cel i rozpoczęłyśmy wędrówkę Doliną Białej Wisełki. Niestety, czas płynął nieubłaganie i musiałyśmy zrezygnować z wejścia na Baranią Górę.
Dotarłyśmy do Wodospadu Kaskady Rodła, skąd od szczytu dzieliłaby nas już tylko godzina drogi. Czasem trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić coś, by wrócić bezpiecznie. Tak też uczyniłyśmy i ruszyłyśmy w drogę powrotną do Wisły Czarne.
Pojechałyśmy dalej autobusem do centrum Wisły, gdzie w oczekiwaniu na transport powrotny do Jaworzynki, zrobiłyśmy sobie czas wolny. Tym sposobem zwiedziłyśmy centrum Wisły. Akurat tego dnia w amfiteatrze rozpoczynały się Mistrzostwa Świata Drwali 2016.
Wróciłyśmy do Jaworzynki zmęczone, ale zadowolone. Wieczorem odbyło się także ognisko.
09.09.2016
Z Jaworzynki pojechaliśmy do Istebnej, skąd wyruszyliśmy do Koniakowa. Droga do tej wsi wiodła przez góry. Jadąc autobusem, widzieliśmy urzekające panoramy górskie. Wszystko na wyciągnięcie ręki.
Gdy dotarliśmy do Koniakowa, zaczęliśmy zwiedzać tę wieś. Dotarliśmy do Karczmy Ochodzita, gdzie chwilę odpoczęliśmy przy kawie. Kilka osób wybrało się na położoną niedaleko Ochodzitę (895 m n.p.m.).
Widoki rozpościerające się ze szczytu zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Dzień był piękny co dodatkowo potęgowało efekt otaczającego nas piękna.
Na szlaku udało nam się wypatrzeć rzadki okaz - dziewięćsił.
Po opuszczeniu Ochodzity udaliśmy się do izby pamięci rodziny Kamieniarz-Kubaszczyk w Koniakowie. Dowiedzieliśmy się wiele na temat koronkarstwa od męża Heleny Kamieniarz, który prowadzi tę galerię i sklepik z rękodziełem. Helena Kamieniarz, żyjąca w latach 1931-2007 należała do najbardziej uznanych twórczyń ludowych w Polsce. Pierwsze koronki wykonywać zaczęła już mając 6 lat i naśladując pracę matki. Po wojnie pani Helena została najmłodszą uczennicą słynnej, koniakowskiej koronkarki, Marii Gwarek. Prace Heleny Kamieniarz, z których wiele oglądać możemy w Izbie, odznaczają się oryginalnymi kompozycjami, a ich autorka stworzyła wiele nowych wzorów, czerpiąc, jak sama wyznawała, ze świata przyrody. Koronki przez nią wykonane otrzymywało w darze wiele osobistości na całym świecie, m.in. papież Jan Paweł II.
Czarny szal wykonany przez Helenę Kamieniarz należał do ulubionych elementów garderoby holenderskiej królowej Beatrycze, wzbudzając żywe zainteresowanie królowej Elżbiety II. Gdy koniakowska koronkarka dowiedziała się o tym, wykonała dla brytyjskiej monarchini podobny, tyle że beżowy. W sukienkach będących dziełem Heleny Kamieniarz chodziły Irena Dziedzic i Irena Santor. Obok koniakowskich koronek w tutejszej Izbie obejrzeć możemy także inne eksponaty, do których należą dzieła wykonane przez kilka pokoleń rodziny. Są to obrazy, rzeźby, a także regionalne maski. Izba Pamięci jest placówka prywatną, której zwiedzanie możliwe jest po wcześniejszym uzgodnieniu.
Następnie udaliśmy się do bacówki w Koniakowie, gdzie zakupiliśmy oscypki oraz bundz i bryndzę. Wróciliśmy następnie do Istebnej, a potem do Jaworzynki.
10.09.2016
Dla niektórych dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. O 6:30 podziwiałyśmy niepowtarzalny wschód Słońca. Następnie kilka osób pływało w basenie w naszym hotelu. Po śniadaniu wyruszyłyśmy w trasę pełną przygód i nieprzewidzianych zdarzeń.
Doszłyśmy na Trójstyk, skąd leśną drogą przeszłyśmy na Słowację. Chciałyśmy się dostać do miejscowości Čierne, jednakże co rusz, wyrastały nam przeszkody w osiągnięciu tego celu... Najpierw szłyśmy lasem do góry i do góry. Tym sposobem weszłyśmy na Górę Valy (606 m n.p.m.). Na szczycie czekała nas dziwna niespodzianka - nie dało się dalej nigdzie przejść, ponieważ trafiłyśmy na roboty związane z budową drogi i mostu na Słowacji.
Nie widząc nadziei, wróciłyśmy na dół, gdzie spotkałyśmy Słowaków, którzy zasugerowali nam, że mamy iść ścieżką przez las. Początkowo, wędrówka zapowiadała się znakomicie, przeszłyśmy przez dwa mostki leśne, po czym szlak się skończył i zaczęłyśmy się zastanawiać, o robić dalej... Rozpoczął się maraton przez dziewiczy las słowacki. Niestety, nie udało nam się znaleźć drogi na Čierne. Cały czas widziałyśmy budowany most, który stał się tematem przewodnim dnia.
Zawiedzione, wróciłyśmy jakoś do Polski i poszłyśmy dalej do Czech, do dobrze znanej nam już Hrčavy. Przeszłyśmy górski odcinek i znalazłyśmy się w czeskiej wsi. Po tylu emocjach i przemierzonych kilometrach należała nam się chwila relaksu. Tak trafiłyśmy na Deny bar, gdzie przy lemoniadzie i serze, mogłyśmy rozkoszować się widokami z tarasu. Oczywiście na pierwszym planie można było zaobserwować prześladujący nas most ze Słowacji.
Po pewnym czasie udałyśmy się w drogę powrotną. Znalazłyśmy również zielony szlak wiodący z Czech na Słowację do miejscowości Čierne. Stwierdziłyśmy, że spróbujemy dojść do niej ponownie. W połowie drogi musiałyśmy zrezygnować, gdyż znalazłyśmy się pod znajomym mostem, gdzie stacjonowały różne ciężkie sprzęty robocze i przejście było uniemożliwione...
Dziś widziałyśmy słowacki most z każdej perspektywy. Wróciłyśmy z uśmiechem na twarzach do Polski przez Trójstyk i dalej do Jaworzynki.
Wieczorem wszyscy razem oglądaliśmy zdjęcia z naszego wyjazdu .
11.09.2016
Dzień wyjazdu do Piotrkowa. Kilka osób nie wytrzymało rano siedzenia w hotelu i udało się jeszcze na Małojurski Groń (635 m n.p.m.), by pięknie zakończyć wyjazd. Widoki z góry były także zachwycające - z jednej strony na słowackie góry, z drugiej natomiast na całą Jaworzynkę.
Ok. godziny 12:00 opuściliśmy nasz hotel. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na zakończenie wyjazdu.
Ruszyliśmy w drogę. Pociąg do Piotrkowa mieliśmy ok. 17:00 z Bielska Białej, zatem do tego czasu mogliśmy jeszcze zwiedzić coś po drodze. Pojechaliśmy do Żywca, gdzie spędziliśmy 1,5 h. Zwiedziliśmy rynek w Żywcu oraz Zabytkowy Park Habsburgów.
Następnie ruszyliśmy do Bielska - Białej, gdzie spędziliśmy jeszcze jakiś czas w oczekiwaniu na pociąg do domu. Dalsza podróż również była całkiem przyjemna i wesoła. Będziemy dobrze wspominać ten piękny czas wspólnych wędrówek i odkrywania nowych miejsc!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz